Cześć

Z przyczyn osobistych zawieszam bloga. Nie wiem kiedy wrócę. O ile kiedykolwiek do tego dojdzie. Na pewno nie zrezygnuję z podczytywania Waszych blogów.
Ten rok był naprawdę fantastyczny. Poznałam dzięki Wam masę różnych pisarzy, sięgnęłam po książki, które wcześniej nie wydawały mi się interesujące...
Ciężko mi było podjąć tę decyzję, ale nie zawsze robi się w życiu tylko to, na co ma się ochotę.

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za te 12 miesięcy.
Penny Lane.

31 marca 2011

"Cztery pory roku: Skazani na Shawshank" S. King


Stephen King "Skazani na Shawshank" (ze zbioru "Cztery pory roku") (1982) - nowela. 
Wydawnictwo Albatros, 94 strony. 

Nowela "Skazani na Shawshank" rozpoczyna zbiór zatytułowany "Cztery pory roku".  
Głównym bohaterem (a zarazem narratorem) jest Rudy. Opowiada on historię swojego kolegi-współwięźnia Andy'ego, który został niesłusznie oskarżony o zamordowanie małżonki oraz jej kochanka i skazany na dożywocie. Tytułowe Shawshank jest więzieniem pełnym przemocy, brutalności i gwałtu. Jego strażnicy są sadystami, a dyrektor hipokrytą. Jednak pewne nagłe wydarzenie odmienia los wielu pracowników i więźniów... 
 
Nowela niesie ze sobą też pewne przesłanie, które może się Wam wydać patetyczne, nudne i zużyte do granic możliwości, jednak w "Skazani na Shawshank" naprawdę przemówiło do mnie i sądzę, że ma ogromnie znaczenie... Otóż nigdy nie wolno się poddawać. Nigdy. Nie można tracić nadziei nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Przecież nadzieja daje siłę przetrwania, dodaje nam skrzydeł i podtrzymuje na duchu. Jeżeli tracimy nadzieję, to tak naprawdę możemy już się przygotować na przegraną. 
Jednak mimo tych wszystkich banalności nowela nie irytuje ani nie wzbudza uśmiechu politowania. Wciąga od pierwszych zdań i trzyma w napięciu aż do ostatniego słowa. 
 
"Skazani na Shawshank" chyba najbardziej przypadło mi do gustu z wszystkich czterech nowelek. Zdobyło sobie moją sympatię niezwykłą realnością opisów, które nie były jednak wcale rozległe. Nie dziwię się, że nowela i jej ekranizacja przyniosła Kingowi taką sławę. 
 
Ocena: +5/6 
 
W związku z tym, iż "Cztery pory roku" (a dokładniej: "Zdolnego ucznia") zaczęłam czytać w zeszłe wakacje, "Skazani na Shawshank" było ostatnim opowiadaniem do przeczytania. Zbiorek jest naprawdę wspaniały i gorąco go polecam.

30 marca 2011

Stosik marcowy

To już mój drugi stos w tym roku.
 Niektórych książek nie planowałam kupować, jednak stwierdziłam, iż nie skorzystanie z okazji byłoby trochę nierozsądne (ach, ta Biedronka ;-)).  

   

A zatem, od góry:

1. Leila Aboulela Tłumaczka 
2. Francis Scott Fitzgerald Wielki Gatsby
3. Anna Gavalda Po prostu razem 
4. John Grisham Wezwanie 
5. John Grisham Ława przysięgłych  
Wszystkie powyższe książki pochodzą z Biedronki. 

6. Marc Levy A jeśli to prawda... 
7. Emily Bronte Wichrowe wzgórza - postanowiłam nadrobić moje "klasyczne" zaległości i rozpocząć od Emily Bronte. Tyle słyszałam o Wichrowych wzgórzach, że aż wstyd się przyznać, że nie czytałam tej powieści. Nie mogę się doczekać przeczytania tej książki.
Obydwie lektury kupione poprzez Allegro. 

8. Joanne Kathleen Rowling Harry Potter i Insygnia Śmierci 
9. Peter Green Aleksander Wielki 
10. Marc Roche Elżbieta II...  
...czyli początek serii "Wielkie Biografie" wydawnictwa PWN. Nie zamówiłam póki co prenumeraty, ale na kilka części na pewno się skuszę.
11. Frederick Forsyth Fałszerz - obawiam się trochę tej książki, bo opis nie brzmi zachęcająco. 
 Kupione w kiosku/księgarni. 

29 marca 2011

"Śmierć frajerom" M. Puzo

Mario Puzo "Śmierć frajerom"* (1978) - literatura współczesna zagraniczna, powieść. 
Wydawnictwo Dolnośląskie, 569 stron.  
* - Książka jest też znana pod tytułem "Głupcy umierają". 

"Śmierć frajerom" jest moim pierwszym spotkaniem z Mario Puzo. Wprawdzie wolałam zacząć od "Ojca chrzestnego" albo "Rodziny Borgiów", jednak z powodu niedostępności tych powieści w bibliotece padło na "Śmierć frajerom". 


Akcja książki rozgrywa się w świecie hazardu, filmu i miłości (jednak nie spodziewajcie się ckliwych scen i "dziubków" czy "misiaczków").  Poznajemy świat kasyn i Las Vegas od strony gracza i właściciela. Dowiadujemy się, jakimi prawami rządzi się hazard. 
Później przechodzimy do reali filmu. Poznajemy stosunki panujące między twórcami. Widzimy, jak powstają prawdziwe  i szmiry, oraz co trzeba zrobić, aby dostać rolę w jakimś filmie. 
I w końcu miłość... Dowiadujemy się, że mężczyzna może naprawdę kochać jakąś kobietę, zdradzając ją z inną.   
  
Początek czytało mi się bardzo ciężko - nie interesuję się hazardem, więc nie rozumiałam wielu sytuacji i ruchów. Akcja wciąga bardzo powoli, ale im bliżej końca, tym bardziej ciężko się od niej oderwać.    
Ogromnym plusem powieści są dialogi. Były one niezwykle zabawne, błyskotliwe i celne. To one najbardziej zachwyciły mnie w tej książce.  
Mam jednak też pewno zastrzeżenie. Niektóre postaci były do siebie bardzo podobne. Zabrakło mi różnorodności i bywały momenty, gdy myliłam niektóre osoby. Były one zbyt jaskrawe i czasem zbyt oczywiste.
A co do samego Puzo, to stylem pisania przypomina mi trochę Whartona. 


Ocena: 4/6

21 marca 2011

"Opowieści z Narnii: Książę Kaspian" C. S. Lewis

Clive Staples Lewis "Opowieści z Narnii: Książę Kaspian" (1951) - literatura dziecięca/młodzieżowa, fantasy, powieść.  
Wydawnictwo Media Rodzina, 220 stron. 

"Książę Kaspian" to drugi tom cyklu "Opowieści z Narnii". W tej części Narnia znajduje się pod panowaniem króla Miraza. Władca niemal skutecznie stara się wytrzeć z pamięci poddanych starą Narnię, pełną żyjących ze sobą w zgodzie ludzi i zwierząt. Poddani egzystują w smutnym i pozbawionym fantazji kraju. Księciu Kaspianowi, bratankowi złego władcy, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo - żona Miraza urodziła syna, a ojciec dziecka chce usunąć młodzieńca, by nie stanął na drodze do objęcia tronu przez pierworodnego. Kaspian dzięki przyjaciołom opuszcza zamek i wzywa na pomoc prawowitych Królów Narnii: Piotra, Zuzannę, Edmunda i Łucję. Niestety sama pomoc rodzeństwa nie wystarczy - potrzebny jest Aslan, który według wielu Narnijczyków nie żyje...  

Książka ta jest bardziej dorosła i brutalna. Dobrze została ujęte zmiana wiekowa bohaterów: są bardziej rozsądni i mężni, a ich zachowanie niejednokrotnie wzbudza podziw. Ogromnie podoba mi się stosunek ludzi do zwierząt. Wszyscy są równo traktowani. Zwierzęta ujęto jako wspaniałych przyjaciół godnych zaufania. Wzbudziło to we mnie bardzo pozytywne uczucia.
I to właściwie jedyne zalety książki "Książę Kaspian". 

Znów muszę się przyczepić do stylu pisania. Powieść jest napisana w sposób, który ja opisuję jako naiwny i infantylny. A może po prostu za późno sięgnęłam po tę książkę? Może powinnam ją przeczytać, będąc w podstawówce? Wszak Lewis we wprowadzeniu w pierwszym tomie napisał, że jest to bajka, która spodoba się dzieciom i osobom starszym . Ja nie zaliczam się do żadnej z tych grup... Ach, sama już nie wiem. Na pewno będę kontynuować czytanie "Opowieści z Narnii". Mam nadzieję, że czymś mnie jeszcze te książki zaskoczą. 


Ocena: 4/6

19 marca 2011

"Dziewczyna Mistrza Gry" K. Siesicka

Krystyna Siesicka "Dziewczyna Mistrza Gry" (1997) - powieść dziecięca/młodzieżowa. 
Wydawnictwo Akapit Press, 144 strony. 
  
Ostatnią książkę Krystyny Siesickiej przeczytałam około pięć lat temu. Nie wiem, skąd ta długa przerwa. "Opowieści rodzinne" i "Fotoplastykon" zachwyciły mnie i nabrałam ochotę na przeczytanie innych powieści Siesickiej. A mimo to, nie sięgnęłam po inne książki tejże Autorki. Jednak z perspektywy czasu pozytywnie oceniam to opóźnienie... 

On (Kamil) - twardy, zafascynowany światem RPG (role-playing game). Ona (Mariana) - delikatna, zafascynowana tańcem. Pewnego dnia wkracza między nich tajemnicza Pia Gizela. Dziwne i budzące grozę wydarzenie nadają tej książce tajemniczy i wciągający charakter. 
  
W "Dziewczynie Mistrza Gry" mieszają się dwa światy: ten realny i ten z gier RPG. W książce świetnie zostało ukazane przenikanie tych dwóch światów i wpływ jednego na drugi. Problemy i życie nastolatków miesza się ze światem fantazji. Wszystkiemu towarzyszy nastrój grozy i tajemniczości, a z każdą kolejną stroną apetyty rośnie.  
Muszę jednak przyznać, że gry RPG nie są mi dobrze znane, więc na pewno nie pojęłam tej książki tak dobrze, jak zrobiły to osoby grające w te gry. Ale mimo to cieszę się, że teraz przeczytałam tę książkę, a nie te pięć lat temu. Wtedy pewnie bym jej nie pojęła tak jak dzisiaj. Aczkolwiek za następne pięć lat pewnie po raz drugi ją przeczytam ;-) 

Warto dodać, że książka została wpisana na światową Honorową Listę IBBY

Ocena: 4/6

16 marca 2011

Nie zapominam o bibliotece!

Z ostatniej wizyty w bibliotece nie jestem do końca zadowolona. Z 15 książek, które miałam na liście, były tylko 3.  
Kilka powieści wzięłam w ciemno, mam nadzieję, że nie będę sobie tego wypominać... 

 

1. Dean Koontz Maska - Mam nadzieję, że ta książka jest bardziej udana od poprzednich powieści Koontza, jakie miałam okazję przeczytać. 
2. Mario Puzo Śmierć frajerom - Nazwisko znane, twórczość nie. Czas to nadrobić.
3. C. S. Lewis Opowieści z Narnii: Książę Kaspian - Czyli drugi tom Opowieści z Narnii 
4. Ken Follet Klucz do Rebeki - Miałam ją na oku od kilku miesięcy. Na szczęście znalazłam ją w bibliotece.
5. - 7. Krystyna Siesicka: Dziewczyna Mistrza GryCzas AbrahamaZapach rumianku - Dawno nie czytałam żadnej książki pani Siesickiej. Czas nadrobić zaległości.

"Zagadka Błękitnego Ekspresu" A. Christie

Agatha Christie "Zagadka Błękitnego Ekspresu" (1928) - powieść kryminalna. 
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 266 stron. 

Katarzyna Grey, dama do towarzystwa, niespodziewanie otrzymuje w spadku ogromną fortunę. Postanawia "wejść do towarzystwa" i udać się na francuską Riwierę. Kupuje bilet na słynny "pociąg milionerów", Błękitny Ekspres. Podczas jednego z posiłków Katarzyna staje się powiernicą pewnej milionerki. Kobieta opowiada jej o swoich uczuciach i problemach. Kilkanaście godzin później w jednym z przedziałów odkryto ciało milionerki. Kobieta została uduszona i ktoś ukradł jej rubiny. Nagle Katarzyna Grey znajduje się w centrum wydarzeń. Herkules Poirot, słynny belgijski detektyw prosi ją o pomoc w rozwikłaniu zagadki. Katarzyna niestety nie zdaje sobie sprawy z tego, że w jej otoczeniu znajduje się morderca... 


Po raz kolejny Królowa Kryminałów zaskoczyła mnie rozwiązaniem zagadki. Tym razem nie sprawdziłam się w roli detektywa. Moje podejrzenia kierowałam na zupełnie inną osobę. Byłam tym tak zaaferowana, że nie zwróciłam uwagi na poszlaki wskazujące na kogoś innego. Cóż, po raz kolejny muszę się pokłonić Agacie Christie :-)


Powieść oceniam jednak średnio. Czegoś mi w niej brakowało. Hastingsa, to na pewno... Ale czegoś jeszcze. Czegoś, czego nie potrafię zdefiniować.  
Ale coś w tym moim odczuciu musi być. Sama Autorka nie przepadała za tą książką i żałowała, że ją wydano.  

Mam nadzieję, że ekranizacja rozjaśni mi trochę umysł i pomoże uporządkować spostrzeżenia.


Ocena: 4/6

14 marca 2011

"Bez śladu" H. Coben


Harlan Coben "Bez śladu" (1996) - powieść sensacyjno-kryminalna. 
Wydawnictwo Albatros, 335 stron. 

"Bez śladu" jest moim trzecim spotkaniem z panem Cobenem i Myronem Bolitarem. Pierwsza książka ("Obiecaj mi") ogromnie mi się spodobała i narobiła smaka na kolejne powieści Cobena. Potem był "Ostatni szczegół", który trochę mnie znudził i rozczarował, a Myron chyba obrał sobie za cel irytowanie mnie swoją osobą. W końcu nadeszła chwila na książkę "Bez śladu". Wcześniej mówiłam sobie, że po jakiekolwiek powieści z Myronem już więcej nie sięgnę. W tej chwili cofam moje słowa. Jeżeli chcecie się przekonać dlaczego, czytajcie dalej... 


Greg Downing, gwiazda jednego z nowojorskich klubów koszykarskich, znika w tajemniczych okolicznościach. Władze drużyny zatrudniają na jego miejsce Myrona Bolitara - byłego koszykarza i parkietowego wroga zaginionego. Prezesi chcą, aby mężczyzna prowadził prywatne śledztwo wśród pozostałych graczy. Myron przyjmuje propozycje. Wkrótce jednak dowie się, że śledztwo zaprowadzi go do jego własnej przeszłości i odkryje to, czego nie chciałby wiedzieć... 


Pod względem zagadki nie powala na łopatki. Momentami fabuła przypominała niskobudżetowy film sensacyjny produkcji amerykańskiej. Jednak niektóre zdarzenia w tej książce sprawiły, że zaczęłam inaczej patrzeć na Myrona. Nadal przypomina mi chłopaczka z przerośniętym ego, ale nabrałam do niego sympatii i odrobiny współczucia, a może i zrozumienia. W każdym razie jego notowania u mnie wzrosły.  

Nie zmieniło się za to nic u Wina. Uwielbiam tego faceta i jego teksty niejednokrotnie powodowały u mnie wybuchy śmiechu. Gdyby nie on, moje oceny dotyczące książek o Myronie byłyby zdecydowanie niższe. 

"Bez pożegniania" zaskoczyło mnie w pozytywnym znaczeniu. Z wielką chęcią przeczytam kolejną książkę opowiadającą o przygodach Myrona Bolitara.  

Ocena wyda Wam się może niesprawiedliwa. Dla mnie jest ona absolutnie odpowiednia: Myron bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a Win rozwalił na łopatki. A spodziewałam się czegoś gorszego.
  
Ocena: +4/6 

10 marca 2011

"Pożegnanie z Afryką" K. Blixen

Karen Blixen "Pożegnanie z Afryką" (1937) - autobiografia, powieść. 
Wydawnictwo Iskry, 259 stron. 


"Pożegnanie z Afryką" zaczęłam czytać w grudniu, jednak z niewiadomych mi przyczyn, czytanie tej powieści było dla mnie dość męczące. Odłożyłam ją na półkę i kilka dni temu po raz drugi po nią sięgnęłam. 

Na początku muszę jeszcze wspomnieć o odczuciach, jakie towarzyszyły mi przed przeczytaniem książki. Otóż sądziłam, że jest to historia pełna namiętności i miłości, a fabuła ma miejsce na Czarnym Lądzie. Nie, nie oglądałam ekranizacji. 

Karen Blixen na początku XX wieku opuściła z mężem Danię i udała się do Kenii. Małżeństwo kupiło farmę i zajęło się uprawą kawy. Pobyt Karen Blixen w Afryce trwał około 20 lat. Prawie wszystkie te lat spędziła jako rozwódka, ponieważ jej mąż dopuszczał się do licznych zdrad. Jej talent literacki i niezwykły stosunek do Afryki i jej mieszkańców, uczynił z niej pisarkę światowej klasy. Największą sławę przyniosło jej właśnie "Pożegnanie z Afryką". Książka jest swego rodzaju wspomnieniami, które obejmują pobyt Blixen na Czarnym Lądzie. Dzięki tej niezwykłej pamiątce poznajemy bliżej rdzennych mieszkańców Afryki. Dowiadujemy się, jakie panują wśród nich zwyczaje i obrzędy, jaki mają stosunek wobec innych plemion i przybyszów zza morza. Poznajemy również afrykańską faunę i florę. Spoza tych wszystkich opisów przecieka do nas bardzo osobisty stosunek Blixen do kontynentu afrykańskiego. Kenię traktowała jako swój drugi dom, a Kenijczyków jak swoich rodaków. Mimo to nadal miała szacunek do Afrykanów, ich zasad, wierzeń i obyczajów. Za to została pokochana. I właśnie dzięki temu zyskała taki rozgłos. 


Tę książkę mogę chyba polecić każdemu. Naprawdę warta jest przeczytania. Nie trzeba być miłośnikiem Afryki, jej mieszkańców i ich życia, by mogła ona przypaść do gustu. Z wielką chęcią będę sięgać po inne książki Karen Blixen.


Ocena: -5/6

5 marca 2011

"Klin" J. Chmielewska

Joanna Chmielewska "Klin" (1964) - powieść kryminalno-humorystyczna. 
Wydawnictwo Kobra, 222 stron. 


Byłam szalenie ciekawa "Klina". Bardzo interesowało mnie, jaki był debiut Joanny Chmielewskiej.  


Joanna przypadkowo poznaje przez telefon pewnego mężczyznę. Kobieta jest zachwycona jego głosem. Niestety mężczyzna odmawia podania swej tożsamości, a jego zachowanie bywa tajemnicze i intrygujące. Joanna postanawia własnymi siłami odgadnąć personalia zagadkowego jegomościa, wplątując się tym samym w niezłą kabałę...  


Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą książką. Wprawdzie mniej w niej humoru, miejsce akcji jest bardzo wąskie, jednak kompletnie mi to nie zaszkodziło. Pod tymi względami "Klin" jest zdecydowanie inną książką pani Chmielewskiej. Ale tak jak w innych książkach Autorki mamy wciągającą ale nie zawiłą fabułę, zabawne dialogi (przez "Akcję Szkorbut" dostałam kolki ze śmiechu), fantastyczne postacie no i zagadkę, którą rozwiązujemy razem z Bohaterką. Czytało mi się ją szybko, łatwo i przyjemnie. Joanna, tak jak w pozostałych powieściach, zachwyca swoją osobą. Mam nadzieję, że w dorobku Autorki znajdzie się jeszcze jedna taka "inna" książka.


Mimo inności szalenie ta książka mi się spodobała. Nie mogę się doczekać obejrzenia ekranizacji tej powieści.


Ocena: -5/6

1 marca 2011

Wyniki z lutowej ankiety

Wyniki z ostatniej ankiety są następujące:  

 


Książką, która otrzymała najwięcej głosów i co za tym idzie - została książką stycznia - jest "Dziewczyna z pomarańczami" Josteina Gaaredera. 

Odwiedzających zapraszam do wzięcia udziału w nowej ankiecie :-)

28 lutego 2011

"Harry Potter i Zakon Feniksa" J. K. Rowling

Joanne Kathleen Rowling "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2003) - powieść dziecięca/młodzieżowa, fantasy. 
Wydawnictwo Media Rodzina, 948 stron. 


Piąta część przygód o Harrym Potterze jest zdecydowanie mroczniejsza od poprzednich tomów. Więcej w niej smutku, złych mocy i przykrych zdarzeń, niż radości. Bywały momenty gdy byłam bliska płaczu. I w tym momencie z tagów powinno zniknąć określenie "literatura dziecięca", jednak dla porządku wolę go zostawić.
Dowiadujemy się w niej również więcej informacji dotyczących rodziców Harry'ego. Coraz więcej tajemnic jest odkrywanych. Jak zwykle poznajemy nowych bohaterów. Tutaj muszę koniecznie napisać, że Loona Lovegood zawładnęła mną od pierwszego rozdziału, w którym się pojawiła. Przeurocza dziewczyna! Bardzo sympatyczna, zabawna i niezwykła. 

Harry dorasta i dobrze zostało to przedstawione na kartach tej książki. Niestety muszę też wspomnieć o tym, że jego zachowanie było momentami bardzo irytujące. Jednak spycham to na fakt, że Harry dojrzewa. Jest mniej posłuszny, wyraża jasno swoje zdanie i bywa dość krnąbrny.  
   
Jedna z tych rzeczy która miała miejsce w książce zwaliła mnie z nóg. Mimo, iż wiedziałam co nadejdzie, zdarzenie to mnie zasmuciło i trochę zszokowało. Po niej zastanawiam się, do czego Autorka jest jeszcze zdolna i z wielką obawą będę sięgać po kolejne tomy. 


Niektóre wątki były niepotrzebnie ciągnięte i czasami nudne, ale nie zaważyło to za bardzo na ocenie. Nie mogę się doczekać szóstego tomu przygód młodego czarodzieja. 


Ocena: 5/6

25 lutego 2011

"Sprzedawca broni" H. Laurie

Hugh Laurie "Sprzedawca broni" (1996) - powieść sensacyjna.  
Wydawnictwo W.A.B. 412 stron. 

Hugh Laurie chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. No bo kto nie zna Gregory'ego House'a, złośliwego i niemiłego lekarza, bohatera serialu "Dr House"?

Thomas Lang, były żołnierz a obecny ochroniarz, dostaje propozycję zabicia pewnego Amerykanina. Mężczyzna nie przyjmuje zlecenia. Postanawia jednak ostrzec swego niedoszłego "klienta". Niestety w ten sposób wplątuje się w międzynarodową aferę szpiegowsko - wojskową...  

Książka napisana jest bardzo zabawnym i ironicznym językiem. Przypomina on "Monty Pythona" i "Czarną Żmiję", czyli typowo angielski humor. Wielokrotnie podczas czytania tej powieści wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Błyskotliwe dialogi, zabawne monologi i celne opisy. "Sprzedawca broni" jest pełny nagłych zwrotów akcji i nie pozwala czytelnikowi aby się nudził. W pewnym momencie zastanowiłam się, czy w ogóle Autorowi wyczerpią się pomysły na rozwinięcie akcji i humor. Niestety moje przemyślenia okazały się słuszne. Po przeczytaniu pierwszej części Laurie nie miał chyba koncepcji na kontynuację - książka przestała śmieszyć, a zaczęła nużyć. Bywały też momenty gdy czytało mi się ją dość ciężko i brakowało mi cierpliwości. Trochę się rozczarowałam, bo pierwsza część była genialna i zapowiadała się na wspaniałą powieść.    

Koniecznie muszę jeszcze wspomnieć o tym, co mnie w tej powieści zaskoczyło. Otóż Thomas Lang jest chyba młodszą kopią Gregory'ego House'a. Ten sam sposób wysławiania się i ogólnego sposobu bycia. Zupełnie automatycznie widziałam oczami wyobraźni, jaką minę mógł przybrać bohater w danym momencie. Jakby ktoś nie wiedział to powiem, że książka ta powstała na mniej-więcej 8 lat przed wyemitowaniem serialu. 


"Sprzedawca broni" jako powieść humorystyczna była genialna. Pod względem literatury sensacyjnej było już trochę gorzej. Na pewno mnie nie porwała ani nie powaliła na łopatki. Szkoda, bo trochę na to liczyłam. W każdym razie mam nadzieję, że druga książka Laurie będzie lepsza (o ile w ogóle się pojawi)...


Ocena: +4/6

22 lutego 2011

"Imieniny" M. Musierowicz

Małgorzata Musierowicz "Imieniny" (1998) - literatura dziecięca/młodzieżowa, powieść. 
Wydawnictwo Akapit Press, 207 stron. 


Dwunasty tom słynnej Jeżycjady po raz kolejny sprowadza nas do mieszkania Borejków. W centrum wydarzeń jest tym razem Róża Pyziak (najstarsze dziecko Gabrysi), która próbuje zerwać ze swoim dotychczasowym pseudonimem "Pyza". Przez pewne zajście jej życie zmienia się o 180 stopni. A jak tytuł wskazuje, wszystkie wydarzenia kręcą się wokół imienin kilku bohaterów książki. 


Bardzo lubię te Borejkowe tomy Jeżycjady. Uwielbiam obserwować jak ludzie się zmieniają i śledzić ich dalsze losy. Spotykanie się z tymi ludźmi po raz kolejny sprawia mi wielką frajdę.
 
W Jeżycjadzie niezwykłe jest to, że chyba zawsze znajduję w tych książkach coś, co odpowiada mojemu nastrojowi i problemom. Mogę znaleźć w tych powieściach pewne wskazówki, ale też pocieszenie. To jest takie trochę budujące ;-)  


Moimi ulubionymi postaciami "Imienin" są Natalia, Róża i Bernard Żeromski (fakt, że czasami jest koszmarnie irytujący i nachalny, ale jego sposób wypowiadania się jest genialny). Do gustu nie przypadły mi te postacie, które już w poprzednich częściach nie spodobały mi się, czyli Laura (Tygrysek) i Robert Rojek (czyli Robrojek). Młodszej córki Gabrieli nie muszę chyba tłumaczyć - wydaje mi się, że nie przypadła do gustu wielu czytelnikom. Natomiast Robrojek to dla mnie koszmar. To zdecydowanie najgorsza i najbardziej irytująca postać, jaka dotychczas ukazała się w Jeżycjadzie.  
Jedyna nadzieja jaką wiążę z kolejnym tomem ("Tygrys i Róża") to to, że sprawy pomiędzy Natalią, Filipem i Robrojkiem nie potoczą się tak, jak się na to zapowiada. Gdy do tego dojdzie, to chyba pochlastam się ze złości. 

"Imieniny" to z pewnością jedna z najlepszych części Jeżycjady. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu - ogromnie mnie ciekawi, jak potoczą się losy moich ulubionych bohaterów. 


Ocena: 5/6

20 lutego 2011

"Ostatni ślad" Ch. Link

Charlotte Link "Ostatni ślad" (2008) - kryminał, powieść sensacyjna. 
Wydawnictwo Sonia Draga, 507 stron. 


Reklamę "Ostatniego śladu" ujrzałam w którymś z numerów gazety Focus Śledczy. Potem nazwisko Link wiele razy migało mi przed oczami, gdy przeglądałam książkowe portale. W końcu kupiłam "Ostatni ślad", ciekawa własnej reakcji. 


Elaine Dawson, młoda i pechowa wiejska dziewczyna, pewnego styczniowego dnia czeka na lotnisku Heathrow na odlot do Gibraltaru, ponieważ została zaproszona na ślub koleżanki. Niestety z powodu gęstej mgły wszystkie loty zostają odwołane. Obcy mężczyzna proponuje Elaine nocleg w jego mieszkaniu. Dziewczyna udaje się do domu nieznajomego i w tym momencie ślad się za nią urywa. Ciało nie zostaje odnalezione, więc policja umarza śledztwo. Według nich Elaine uciekła od szarej codzienności i tyranizującego ją brata. Po kilku latach Rosanna Hamilton, przyjaciółka Elaine dowiaduje się, że dziewczyna prawdopodobnie żyje. Kobieta podejmuje prywatne śledztwo... 


Książka jest dość przewrotna. Przez pierwszą połowę czytało mi się ją wyśmienicie - fabuła wciągała od pierwszego zdania i byłam tą książką zachwycona. Później nadszedł moment irytacji i nudy. Potwornie złościł mnie pewien wątek, a akcja posuwała się w ślimaczym tempie. Zachowanie bohaterki wydawało mi się idiotyczne i naiwne. Bywały chwile, gdy "Ostatni ślad" przypominał mi amerykańskie filmy sensacyjne, co szczególnie mnie zirytowało. Gdy przeczytałam książkę zdałam sobie sprawę, że ta "chwila zwątpienia" musiała być i byłam zadowolona, że mimo wszystko udało mi się przez nią przebrnąć. 


Książkę mogę chyba polecić każdemu, nawet tym którzy nie przepadają za kryminałami. "Ostatni ślad" nie jest czystym przykładem literatury kryminalnej. Mamy tu wplecione wątki sensacyjne i psychologiczne. W książce poruszany są różne problemy: prostytucja, rozpad rodziny, alkoholizm, zagubienie, depresja. Dzięki nim nie możemy narzekać na nudę. Powieść jest wielowątkowa. Przewija się w niej sporo postaci, ale nie gubiłam się. Szkoda tylko, że niektóre wątki nie zostały rozwinięte. Przez to pozostał pewien niedosyt. 

Na pewno sięgnę po którąś z pozostałych książek Charlotte Link.  


Ocena: +4/6

15 lutego 2011

"Tajemnica Wawrzynów" A. Christie

Agatha Christie "Tajemnica Wawrzynów" (1973) - kryminał z domieszką powieści szpiegowskiej. 
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 208 stron.  


Byłam ogromnie ciekawa tej książki. Wiele razy została ona obdarzana tytułem "Najgorszej powieści Christie". Chciałam to sprawdzić, no i sprawdziłam...  


Tomasz i Tuppence, emerytowani pracownicy Wywiadu kupują dom na prowincji. Podczas przeprowadzki Tuppence przypadkowo natyka się na zaszyfrowaną wiadomość w książce, która informuje, że pewna osoba nie umarła śmiercią naturalną i zabiło ją "jedno z nas". Małżeństwo postanawia rozwiązać zagadkę sprzed lat i chronić się przed tajemniczym wrogiem, który próbuje ich zabić... 

"Tajemnica Wawrzynów" jest inna w porównaniu z większością powieści Christie. Jest dość nieszablonowa, bo nie poznajemy dobrze podejrzanych, morderstwo miało miejsce ponad 60 lat temu, a książka ma wątek szpiegowski. Nie ma też w niej słynnego Herkulesa Poirot ani panny Marple. Jest natomiast Tomasz i Tuppence Beresfordowie, byli pracownicy brytyjskiego wywiadu.

Książkę przeczytałam w bardzo krótkim czasie i nie sprawiało mi to żadnych trudności. Fabuła jest jednak trochę nudnawa. Ogólnie książki Christie słyną z bardzo zaskakujących rozwiązań i napięcia. W przypadku tej powieści niewiele było tego napięcia i tylko trzy razy byłam naprawdę zdumiona. Tomaszowi i jego małżonce nie mam nic do zarzucenia. Bardzo lubię te postacie, wątek szpiegowski też mi nie przeszkadza, jednak książka jest średnia. Ale na pewno nie czułam irytacji, bardziej byłam znudzona.


Poprzednia książka z przygodami Tomasza i Tuppence, czyli "N czy M?" ogromnie mi się podobała i czytałam ją z wypiekami na policzkach. "Tajemnica Wawrzynów" jest inna i raczej przeciętna. Na pewno nie polecam tej powieści osobom, które jeszcze nie zaczęły przygody z Agathą Christie. Kogoś niecierpliwego mogłaby bardzo zniechęcić i znudzić. 


Ocena: 4/6

13 lutego 2011

"Daisy Fay i cudotwórca" F. Flagg

Fannie Flagg "Daisy Fay i cudotwórca" (1981) - literatura współczesna zagraniczna. 
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 317 stron. 


Ostrzegam: będę piać z zachwytu! 


Bohaterką książki i narratorem jest Daisy Fay Harper , rezolutna amerykanka, którą poznajemy gdy ma 11 lat. W powieści zawarte jest 8 lat jej życia. Obserwujemy jak dojrzewa, przeżywa pierwsze miłostki, ale robi też o wiele mniej poważne rzeczy: gra w pokera z zbirami, wypycha karpie i ucieka na mule przez autostradę. Dzieli się z nami swoimi przeżyciami, smutkami i marzeniami. Zapewnia nam również ogromną dawkę humoru. 

Powieść ta jest jak pozostałe książki Fannie Flagg słodko-gorzka. Bywało w niej mnóstwo momentów, gdy śmiałam się do utraty tchu, ale były też takie chwile, gdy ogromnie chciało mi się płakać i byłam bardzo przybita. Straty jej bliskich odbierałam jakby ta osoba była moją rodziną, każde uczucia towarzyszące Daisy, udzielały się też i mnie. Takie właśnie są książki Flagg - emocjonalnie wciągają jak odkurzacz. Bardzo byłam ciekawa dalszych losów Daisy i jej przygody czytałam z wypiekami na policzkach. Chyba niczyje inne książki tak na mnie nie działają. Pod tym (i pod wieloma innymi względami) twórczość Flagg jest niezwykła.  

Kolejnym powodem niezwykłości książek pani Flagg jest to, że ilekroć czytam jej książki, zawsze odnoszę wrażenie że naprawdę znam bohaterów jej lektur. Poza małymi wyjątkami nie odczułam tego przy innych książkach. Nie chce mi się wierzyć, że ci ludzie istnieją tylko na kartkach papieru. Ogarnia mnie wtedy wielka żałość i podziw dla Autorki, że ma tak wielki talent i potrafi go w tak wspaniały sposób spożytkować.   
  
Sposób pisania jest niezwykle zabawny i jak już wspomniałam, wielokrotnie wybuchałam śmiechem. Nie jest to jednak taka typowa książka na odmóżdżenie i pośmianie się. Jest ona bardziej poważniejsza i czasami śmiech mieszał się z łzami. 


"Daisy Fay i cudotwórca" jest kolejnym potwierdzeniem tej tezy. A muszę przyznać, że troszkę obawiałam się tej książki, która jest przecież debiutem Flagg. A jak z debiutami bywa, to każdy wie ;-)   


Kocham! 


Ocena: 6/6

10 lutego 2011

"20 000 mil podmorskiej żeglugi" J. Verne

Juliusz Verne "20 000 mil podmorskiej żeglugi" (1870) - science fiction. 
Wydawnictwo Zielona Sowa, 319 stron. 


Do tej książki robiłam dwa podejścia. Pierwsze z nich miało miejsce, gdy miałam 10 lat i byłam oczarowana dziełem "W 80 dni dookoła świata" (dla niezorientowanych: "20 000 mil..." i "W 80 dni..." są napisane przez tego samego pisarza). Zawiedziona i znudzona odłożyłam na półkę książkę, która przez kilka lat obrastała kurzem. Później znowu się za nią zabrałam i znowu odłożyłam na regał. Ostatnio postanowiłam zacisnąć zęby i przeczytać ją do ostatniego słowa. Dałam radę, chociaż bywało różnie... 

Głównym bohaterem jest Piotr Aronnax, profesor Paryskiego Muzeum Historii Naturalnej, który w trakcie rozpoczęcia fabuły znajduje się w Nowym Jorkiem i razem ze swym sługą, Conseilem, czeka na statek, który zawiezie ich do Francji. Tuż przed odpłynięciem Profesor otrzymuje list, w którym jeden z kapitanów proponuje mu podróż na otwarte morze w celu odszukania i zabicia niezidentyfikowanego potwora, który szaleje po morzach i zatapia statki. Aronnax przyjmuje zaproszenie i wkracza ze swym sługą w przygodę, która na zawsze odmieni ich życie... 

W tym miejscu muszę oddać hołd panu Verne, którego wyobraźnia i umysł powala. Często bywałam zszokowana, że książka ta została napisana w 1870 roku! Niektóre opisy tak bardzo pokrywały się z teraźniejszością, że miałam ochotę określić tego pana mianem "proroka". Bywały jednak też bardzo podkoloryzowane sytuacje i dane, jednak nie możemy zapomnieć, w którym roku powstała ta powieść! 

Teraz muszę przejść do tego, co mi się w tej książce nie podobało. Akurat mam tylko jeden zarzut, jednak jest on dość ważny. Otóż ta książka byłaby naprawdę dobra, gdyby nie nudne, długie i szczegółowe opisy fauny i flory, które de facto zajmują w tej książce 80% objętości. Czytanie bywało czasem dość irytujące, bo opisy te nie wnosiły nic do powieści. Płynie sobie rybka a tu sru! - dwie strony poświęcone opisowi tego zwierzęcia, nareszcie dialog na kilka wersów, w oddali pojawia się rafa koralowa - sru! - trzy strony opisujące rozmiary, wygląd i zawartość tej rafy... I tak w kółko. Bywały momenty, że czułam się jakbym czytała podręcznik z geografii i czasami brakowało mi cierpliwości.

Zdaję sobie sprawę, że pewnie 100 i więcej lat temu ta książka była czytana z zapartym tchem i wypiekami na policzkach. U mnie nie wywołała aż takich emocji, aczkolwiek nie była aż taka zła.    

Ocena: -4/6

8 lutego 2011

Stosik styczniowy-lutowy

Miałam oszczędzać, a wyszło jak zwykle... 
Postanowiłam, że w tym miesiącu nie kupię już żadnej książki (no chyba że PRZYPADKIEM trafię na ogromną okazję ;D). Na szczęście do marca zostało 20 dni, więc chyba uda mi się wytrwać w tym postanowieniu. 

W skład niniejszego stosiku wchodzą książki kupione w księgarniach, Biedronce i Allegro (cztery lektury są z tzw. "drugiej ręki"). No i jako dodatek do gazety Zwierciadło - "Pokój z widokiem". 


 

1. Edith Wharton Wiek niewinności
2. Patrick Suskind Pachnidło. Historia pewnego mordercy
3. Fannie Flagg Daisy Fay i Cudotwórca 
4. Fannie Flagg Witaj na świecie, maleńka! 
5. Edward Morgan Forster Pokój z widokiem 
6. Małgorzata Musierowicz Imieniny Miałam tę książkę wypożyczyć w bibliotece, jednak była ona tak długo niedostępna że w przypływie złości  kupiłam . 
7. Alex Kava Fałszywy krok 
8. Izabela Sowa Blagierka 
9. Charlotte Link Ostatni ślad 
10. Joanne K. Rowling Harry Potter i Książę Półkrwi 

Najbardziej się cieszę z książek Fannie Flagg, "Blagierki" i "Imienin". Nie mogę się doczekać, aż zacznę je czytać.

5 lutego 2011

"Krokodyl z Kraju Karoliny" J. Chmielewska

Joanna Chmielewska "Krokodyl z Kraju Karoliny" (1969) - literatura kryminalna.  
Wydawnictwo Kobra, 312 stron. 

Alicja, przyjaciółka Joanny, ginie w tajemniczych okolicznościach. Przed śmiercią zdążyła się jednak skontaktować z główną bohaterką i powierzyć jej pewną tajemnicę, o której ta się przypadkiem dowiedziała i przez którą umiera. Joanna postanawia sama wyjaśnić tajemnicę śmierci przyjaciółki, komplikując tym samym pracę stróżów prawa. 

Książka "Krokodyl z Kraju Karoliny" jest kolejnym potwierdzeniem reguły, że najlepsze powieści Chmielewska pisała w ubiegłym wieku.  

Ogromnym plusem tej lektury jest to, że niesamowicie wciąga i podczas czytania jej zapomina się o bożym świecie. Jest pełna chmielewskiego humoru i stylu pisania, od którego bolał mnie brzuch ze śmiechu. Uwielbiam ten język naszpikowany ironią, zabawnymi porównywaniami i rozbrajającymi opisami. Po raz n-ty zdarzyło mi się czytać jakiś fragment (np. opis wyczynów buhaja - klasyk!) albo zdanie przez kilka razy i za każdym razem wybuchać niepohamowanym śmiechem.  

Fabuła jest bardzo intrygująca i trochę straszna. Bywały momenty że włosy stawały mi dęba, a ja z przejęcia wytrzeszczałam oczy, połykając końcówki wyrazów.

Co do zakończenia to spodziewałam się go właśnie takiego. Nie ujmowało to jednak nic a nic książce i nie przeszkadzało mi. Byłam nastawiona przede wszystkim na ogromną dawkę humoru i zagadki kryminalnej. I dostałam to, czego chciałam. Brakowało mi tego humoru i tego stylu pisania :)  
  
Ocena: -5/6 


PS. Zawiodłam się trochę na Kobrze. W "Krokodylu..." jest sporo literówek i błędów "technicznych" - np. pominięta spacja, przecinek zamiast kropki. Na szczęście nie było ich na tyle dużo, by przeszkadzały mi w czytaniu.