Cześć

Z przyczyn osobistych zawieszam bloga. Nie wiem kiedy wrócę. O ile kiedykolwiek do tego dojdzie. Na pewno nie zrezygnuję z podczytywania Waszych blogów.
Ten rok był naprawdę fantastyczny. Poznałam dzięki Wam masę różnych pisarzy, sięgnęłam po książki, które wcześniej nie wydawały mi się interesujące...
Ciężko mi było podjąć tę decyzję, ale nie zawsze robi się w życiu tylko to, na co ma się ochotę.

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za te 12 miesięcy.
Penny Lane.

28 lutego 2011

"Harry Potter i Zakon Feniksa" J. K. Rowling

Joanne Kathleen Rowling "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2003) - powieść dziecięca/młodzieżowa, fantasy. 
Wydawnictwo Media Rodzina, 948 stron. 


Piąta część przygód o Harrym Potterze jest zdecydowanie mroczniejsza od poprzednich tomów. Więcej w niej smutku, złych mocy i przykrych zdarzeń, niż radości. Bywały momenty gdy byłam bliska płaczu. I w tym momencie z tagów powinno zniknąć określenie "literatura dziecięca", jednak dla porządku wolę go zostawić.
Dowiadujemy się w niej również więcej informacji dotyczących rodziców Harry'ego. Coraz więcej tajemnic jest odkrywanych. Jak zwykle poznajemy nowych bohaterów. Tutaj muszę koniecznie napisać, że Loona Lovegood zawładnęła mną od pierwszego rozdziału, w którym się pojawiła. Przeurocza dziewczyna! Bardzo sympatyczna, zabawna i niezwykła. 

Harry dorasta i dobrze zostało to przedstawione na kartach tej książki. Niestety muszę też wspomnieć o tym, że jego zachowanie było momentami bardzo irytujące. Jednak spycham to na fakt, że Harry dojrzewa. Jest mniej posłuszny, wyraża jasno swoje zdanie i bywa dość krnąbrny.  
   
Jedna z tych rzeczy która miała miejsce w książce zwaliła mnie z nóg. Mimo, iż wiedziałam co nadejdzie, zdarzenie to mnie zasmuciło i trochę zszokowało. Po niej zastanawiam się, do czego Autorka jest jeszcze zdolna i z wielką obawą będę sięgać po kolejne tomy. 


Niektóre wątki były niepotrzebnie ciągnięte i czasami nudne, ale nie zaważyło to za bardzo na ocenie. Nie mogę się doczekać szóstego tomu przygód młodego czarodzieja. 


Ocena: 5/6

25 lutego 2011

"Sprzedawca broni" H. Laurie

Hugh Laurie "Sprzedawca broni" (1996) - powieść sensacyjna.  
Wydawnictwo W.A.B. 412 stron. 

Hugh Laurie chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. No bo kto nie zna Gregory'ego House'a, złośliwego i niemiłego lekarza, bohatera serialu "Dr House"?

Thomas Lang, były żołnierz a obecny ochroniarz, dostaje propozycję zabicia pewnego Amerykanina. Mężczyzna nie przyjmuje zlecenia. Postanawia jednak ostrzec swego niedoszłego "klienta". Niestety w ten sposób wplątuje się w międzynarodową aferę szpiegowsko - wojskową...  

Książka napisana jest bardzo zabawnym i ironicznym językiem. Przypomina on "Monty Pythona" i "Czarną Żmiję", czyli typowo angielski humor. Wielokrotnie podczas czytania tej powieści wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Błyskotliwe dialogi, zabawne monologi i celne opisy. "Sprzedawca broni" jest pełny nagłych zwrotów akcji i nie pozwala czytelnikowi aby się nudził. W pewnym momencie zastanowiłam się, czy w ogóle Autorowi wyczerpią się pomysły na rozwinięcie akcji i humor. Niestety moje przemyślenia okazały się słuszne. Po przeczytaniu pierwszej części Laurie nie miał chyba koncepcji na kontynuację - książka przestała śmieszyć, a zaczęła nużyć. Bywały też momenty gdy czytało mi się ją dość ciężko i brakowało mi cierpliwości. Trochę się rozczarowałam, bo pierwsza część była genialna i zapowiadała się na wspaniałą powieść.    

Koniecznie muszę jeszcze wspomnieć o tym, co mnie w tej powieści zaskoczyło. Otóż Thomas Lang jest chyba młodszą kopią Gregory'ego House'a. Ten sam sposób wysławiania się i ogólnego sposobu bycia. Zupełnie automatycznie widziałam oczami wyobraźni, jaką minę mógł przybrać bohater w danym momencie. Jakby ktoś nie wiedział to powiem, że książka ta powstała na mniej-więcej 8 lat przed wyemitowaniem serialu. 


"Sprzedawca broni" jako powieść humorystyczna była genialna. Pod względem literatury sensacyjnej było już trochę gorzej. Na pewno mnie nie porwała ani nie powaliła na łopatki. Szkoda, bo trochę na to liczyłam. W każdym razie mam nadzieję, że druga książka Laurie będzie lepsza (o ile w ogóle się pojawi)...


Ocena: +4/6

22 lutego 2011

"Imieniny" M. Musierowicz

Małgorzata Musierowicz "Imieniny" (1998) - literatura dziecięca/młodzieżowa, powieść. 
Wydawnictwo Akapit Press, 207 stron. 


Dwunasty tom słynnej Jeżycjady po raz kolejny sprowadza nas do mieszkania Borejków. W centrum wydarzeń jest tym razem Róża Pyziak (najstarsze dziecko Gabrysi), która próbuje zerwać ze swoim dotychczasowym pseudonimem "Pyza". Przez pewne zajście jej życie zmienia się o 180 stopni. A jak tytuł wskazuje, wszystkie wydarzenia kręcą się wokół imienin kilku bohaterów książki. 


Bardzo lubię te Borejkowe tomy Jeżycjady. Uwielbiam obserwować jak ludzie się zmieniają i śledzić ich dalsze losy. Spotykanie się z tymi ludźmi po raz kolejny sprawia mi wielką frajdę.
 
W Jeżycjadzie niezwykłe jest to, że chyba zawsze znajduję w tych książkach coś, co odpowiada mojemu nastrojowi i problemom. Mogę znaleźć w tych powieściach pewne wskazówki, ale też pocieszenie. To jest takie trochę budujące ;-)  


Moimi ulubionymi postaciami "Imienin" są Natalia, Róża i Bernard Żeromski (fakt, że czasami jest koszmarnie irytujący i nachalny, ale jego sposób wypowiadania się jest genialny). Do gustu nie przypadły mi te postacie, które już w poprzednich częściach nie spodobały mi się, czyli Laura (Tygrysek) i Robert Rojek (czyli Robrojek). Młodszej córki Gabrieli nie muszę chyba tłumaczyć - wydaje mi się, że nie przypadła do gustu wielu czytelnikom. Natomiast Robrojek to dla mnie koszmar. To zdecydowanie najgorsza i najbardziej irytująca postać, jaka dotychczas ukazała się w Jeżycjadzie.  
Jedyna nadzieja jaką wiążę z kolejnym tomem ("Tygrys i Róża") to to, że sprawy pomiędzy Natalią, Filipem i Robrojkiem nie potoczą się tak, jak się na to zapowiada. Gdy do tego dojdzie, to chyba pochlastam się ze złości. 

"Imieniny" to z pewnością jedna z najlepszych części Jeżycjady. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu - ogromnie mnie ciekawi, jak potoczą się losy moich ulubionych bohaterów. 


Ocena: 5/6

20 lutego 2011

"Ostatni ślad" Ch. Link

Charlotte Link "Ostatni ślad" (2008) - kryminał, powieść sensacyjna. 
Wydawnictwo Sonia Draga, 507 stron. 


Reklamę "Ostatniego śladu" ujrzałam w którymś z numerów gazety Focus Śledczy. Potem nazwisko Link wiele razy migało mi przed oczami, gdy przeglądałam książkowe portale. W końcu kupiłam "Ostatni ślad", ciekawa własnej reakcji. 


Elaine Dawson, młoda i pechowa wiejska dziewczyna, pewnego styczniowego dnia czeka na lotnisku Heathrow na odlot do Gibraltaru, ponieważ została zaproszona na ślub koleżanki. Niestety z powodu gęstej mgły wszystkie loty zostają odwołane. Obcy mężczyzna proponuje Elaine nocleg w jego mieszkaniu. Dziewczyna udaje się do domu nieznajomego i w tym momencie ślad się za nią urywa. Ciało nie zostaje odnalezione, więc policja umarza śledztwo. Według nich Elaine uciekła od szarej codzienności i tyranizującego ją brata. Po kilku latach Rosanna Hamilton, przyjaciółka Elaine dowiaduje się, że dziewczyna prawdopodobnie żyje. Kobieta podejmuje prywatne śledztwo... 


Książka jest dość przewrotna. Przez pierwszą połowę czytało mi się ją wyśmienicie - fabuła wciągała od pierwszego zdania i byłam tą książką zachwycona. Później nadszedł moment irytacji i nudy. Potwornie złościł mnie pewien wątek, a akcja posuwała się w ślimaczym tempie. Zachowanie bohaterki wydawało mi się idiotyczne i naiwne. Bywały chwile, gdy "Ostatni ślad" przypominał mi amerykańskie filmy sensacyjne, co szczególnie mnie zirytowało. Gdy przeczytałam książkę zdałam sobie sprawę, że ta "chwila zwątpienia" musiała być i byłam zadowolona, że mimo wszystko udało mi się przez nią przebrnąć. 


Książkę mogę chyba polecić każdemu, nawet tym którzy nie przepadają za kryminałami. "Ostatni ślad" nie jest czystym przykładem literatury kryminalnej. Mamy tu wplecione wątki sensacyjne i psychologiczne. W książce poruszany są różne problemy: prostytucja, rozpad rodziny, alkoholizm, zagubienie, depresja. Dzięki nim nie możemy narzekać na nudę. Powieść jest wielowątkowa. Przewija się w niej sporo postaci, ale nie gubiłam się. Szkoda tylko, że niektóre wątki nie zostały rozwinięte. Przez to pozostał pewien niedosyt. 

Na pewno sięgnę po którąś z pozostałych książek Charlotte Link.  


Ocena: +4/6

15 lutego 2011

"Tajemnica Wawrzynów" A. Christie

Agatha Christie "Tajemnica Wawrzynów" (1973) - kryminał z domieszką powieści szpiegowskiej. 
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 208 stron.  


Byłam ogromnie ciekawa tej książki. Wiele razy została ona obdarzana tytułem "Najgorszej powieści Christie". Chciałam to sprawdzić, no i sprawdziłam...  


Tomasz i Tuppence, emerytowani pracownicy Wywiadu kupują dom na prowincji. Podczas przeprowadzki Tuppence przypadkowo natyka się na zaszyfrowaną wiadomość w książce, która informuje, że pewna osoba nie umarła śmiercią naturalną i zabiło ją "jedno z nas". Małżeństwo postanawia rozwiązać zagadkę sprzed lat i chronić się przed tajemniczym wrogiem, który próbuje ich zabić... 

"Tajemnica Wawrzynów" jest inna w porównaniu z większością powieści Christie. Jest dość nieszablonowa, bo nie poznajemy dobrze podejrzanych, morderstwo miało miejsce ponad 60 lat temu, a książka ma wątek szpiegowski. Nie ma też w niej słynnego Herkulesa Poirot ani panny Marple. Jest natomiast Tomasz i Tuppence Beresfordowie, byli pracownicy brytyjskiego wywiadu.

Książkę przeczytałam w bardzo krótkim czasie i nie sprawiało mi to żadnych trudności. Fabuła jest jednak trochę nudnawa. Ogólnie książki Christie słyną z bardzo zaskakujących rozwiązań i napięcia. W przypadku tej powieści niewiele było tego napięcia i tylko trzy razy byłam naprawdę zdumiona. Tomaszowi i jego małżonce nie mam nic do zarzucenia. Bardzo lubię te postacie, wątek szpiegowski też mi nie przeszkadza, jednak książka jest średnia. Ale na pewno nie czułam irytacji, bardziej byłam znudzona.


Poprzednia książka z przygodami Tomasza i Tuppence, czyli "N czy M?" ogromnie mi się podobała i czytałam ją z wypiekami na policzkach. "Tajemnica Wawrzynów" jest inna i raczej przeciętna. Na pewno nie polecam tej powieści osobom, które jeszcze nie zaczęły przygody z Agathą Christie. Kogoś niecierpliwego mogłaby bardzo zniechęcić i znudzić. 


Ocena: 4/6

13 lutego 2011

"Daisy Fay i cudotwórca" F. Flagg

Fannie Flagg "Daisy Fay i cudotwórca" (1981) - literatura współczesna zagraniczna. 
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 317 stron. 


Ostrzegam: będę piać z zachwytu! 


Bohaterką książki i narratorem jest Daisy Fay Harper , rezolutna amerykanka, którą poznajemy gdy ma 11 lat. W powieści zawarte jest 8 lat jej życia. Obserwujemy jak dojrzewa, przeżywa pierwsze miłostki, ale robi też o wiele mniej poważne rzeczy: gra w pokera z zbirami, wypycha karpie i ucieka na mule przez autostradę. Dzieli się z nami swoimi przeżyciami, smutkami i marzeniami. Zapewnia nam również ogromną dawkę humoru. 

Powieść ta jest jak pozostałe książki Fannie Flagg słodko-gorzka. Bywało w niej mnóstwo momentów, gdy śmiałam się do utraty tchu, ale były też takie chwile, gdy ogromnie chciało mi się płakać i byłam bardzo przybita. Straty jej bliskich odbierałam jakby ta osoba była moją rodziną, każde uczucia towarzyszące Daisy, udzielały się też i mnie. Takie właśnie są książki Flagg - emocjonalnie wciągają jak odkurzacz. Bardzo byłam ciekawa dalszych losów Daisy i jej przygody czytałam z wypiekami na policzkach. Chyba niczyje inne książki tak na mnie nie działają. Pod tym (i pod wieloma innymi względami) twórczość Flagg jest niezwykła.  

Kolejnym powodem niezwykłości książek pani Flagg jest to, że ilekroć czytam jej książki, zawsze odnoszę wrażenie że naprawdę znam bohaterów jej lektur. Poza małymi wyjątkami nie odczułam tego przy innych książkach. Nie chce mi się wierzyć, że ci ludzie istnieją tylko na kartkach papieru. Ogarnia mnie wtedy wielka żałość i podziw dla Autorki, że ma tak wielki talent i potrafi go w tak wspaniały sposób spożytkować.   
  
Sposób pisania jest niezwykle zabawny i jak już wspomniałam, wielokrotnie wybuchałam śmiechem. Nie jest to jednak taka typowa książka na odmóżdżenie i pośmianie się. Jest ona bardziej poważniejsza i czasami śmiech mieszał się z łzami. 


"Daisy Fay i cudotwórca" jest kolejnym potwierdzeniem tej tezy. A muszę przyznać, że troszkę obawiałam się tej książki, która jest przecież debiutem Flagg. A jak z debiutami bywa, to każdy wie ;-)   


Kocham! 


Ocena: 6/6

10 lutego 2011

"20 000 mil podmorskiej żeglugi" J. Verne

Juliusz Verne "20 000 mil podmorskiej żeglugi" (1870) - science fiction. 
Wydawnictwo Zielona Sowa, 319 stron. 


Do tej książki robiłam dwa podejścia. Pierwsze z nich miało miejsce, gdy miałam 10 lat i byłam oczarowana dziełem "W 80 dni dookoła świata" (dla niezorientowanych: "20 000 mil..." i "W 80 dni..." są napisane przez tego samego pisarza). Zawiedziona i znudzona odłożyłam na półkę książkę, która przez kilka lat obrastała kurzem. Później znowu się za nią zabrałam i znowu odłożyłam na regał. Ostatnio postanowiłam zacisnąć zęby i przeczytać ją do ostatniego słowa. Dałam radę, chociaż bywało różnie... 

Głównym bohaterem jest Piotr Aronnax, profesor Paryskiego Muzeum Historii Naturalnej, który w trakcie rozpoczęcia fabuły znajduje się w Nowym Jorkiem i razem ze swym sługą, Conseilem, czeka na statek, który zawiezie ich do Francji. Tuż przed odpłynięciem Profesor otrzymuje list, w którym jeden z kapitanów proponuje mu podróż na otwarte morze w celu odszukania i zabicia niezidentyfikowanego potwora, który szaleje po morzach i zatapia statki. Aronnax przyjmuje zaproszenie i wkracza ze swym sługą w przygodę, która na zawsze odmieni ich życie... 

W tym miejscu muszę oddać hołd panu Verne, którego wyobraźnia i umysł powala. Często bywałam zszokowana, że książka ta została napisana w 1870 roku! Niektóre opisy tak bardzo pokrywały się z teraźniejszością, że miałam ochotę określić tego pana mianem "proroka". Bywały jednak też bardzo podkoloryzowane sytuacje i dane, jednak nie możemy zapomnieć, w którym roku powstała ta powieść! 

Teraz muszę przejść do tego, co mi się w tej książce nie podobało. Akurat mam tylko jeden zarzut, jednak jest on dość ważny. Otóż ta książka byłaby naprawdę dobra, gdyby nie nudne, długie i szczegółowe opisy fauny i flory, które de facto zajmują w tej książce 80% objętości. Czytanie bywało czasem dość irytujące, bo opisy te nie wnosiły nic do powieści. Płynie sobie rybka a tu sru! - dwie strony poświęcone opisowi tego zwierzęcia, nareszcie dialog na kilka wersów, w oddali pojawia się rafa koralowa - sru! - trzy strony opisujące rozmiary, wygląd i zawartość tej rafy... I tak w kółko. Bywały momenty, że czułam się jakbym czytała podręcznik z geografii i czasami brakowało mi cierpliwości.

Zdaję sobie sprawę, że pewnie 100 i więcej lat temu ta książka była czytana z zapartym tchem i wypiekami na policzkach. U mnie nie wywołała aż takich emocji, aczkolwiek nie była aż taka zła.    

Ocena: -4/6

8 lutego 2011

Stosik styczniowy-lutowy

Miałam oszczędzać, a wyszło jak zwykle... 
Postanowiłam, że w tym miesiącu nie kupię już żadnej książki (no chyba że PRZYPADKIEM trafię na ogromną okazję ;D). Na szczęście do marca zostało 20 dni, więc chyba uda mi się wytrwać w tym postanowieniu. 

W skład niniejszego stosiku wchodzą książki kupione w księgarniach, Biedronce i Allegro (cztery lektury są z tzw. "drugiej ręki"). No i jako dodatek do gazety Zwierciadło - "Pokój z widokiem". 


 

1. Edith Wharton Wiek niewinności
2. Patrick Suskind Pachnidło. Historia pewnego mordercy
3. Fannie Flagg Daisy Fay i Cudotwórca 
4. Fannie Flagg Witaj na świecie, maleńka! 
5. Edward Morgan Forster Pokój z widokiem 
6. Małgorzata Musierowicz Imieniny Miałam tę książkę wypożyczyć w bibliotece, jednak była ona tak długo niedostępna że w przypływie złości  kupiłam . 
7. Alex Kava Fałszywy krok 
8. Izabela Sowa Blagierka 
9. Charlotte Link Ostatni ślad 
10. Joanne K. Rowling Harry Potter i Książę Półkrwi 

Najbardziej się cieszę z książek Fannie Flagg, "Blagierki" i "Imienin". Nie mogę się doczekać, aż zacznę je czytać.

5 lutego 2011

"Krokodyl z Kraju Karoliny" J. Chmielewska

Joanna Chmielewska "Krokodyl z Kraju Karoliny" (1969) - literatura kryminalna.  
Wydawnictwo Kobra, 312 stron. 

Alicja, przyjaciółka Joanny, ginie w tajemniczych okolicznościach. Przed śmiercią zdążyła się jednak skontaktować z główną bohaterką i powierzyć jej pewną tajemnicę, o której ta się przypadkiem dowiedziała i przez którą umiera. Joanna postanawia sama wyjaśnić tajemnicę śmierci przyjaciółki, komplikując tym samym pracę stróżów prawa. 

Książka "Krokodyl z Kraju Karoliny" jest kolejnym potwierdzeniem reguły, że najlepsze powieści Chmielewska pisała w ubiegłym wieku.  

Ogromnym plusem tej lektury jest to, że niesamowicie wciąga i podczas czytania jej zapomina się o bożym świecie. Jest pełna chmielewskiego humoru i stylu pisania, od którego bolał mnie brzuch ze śmiechu. Uwielbiam ten język naszpikowany ironią, zabawnymi porównywaniami i rozbrajającymi opisami. Po raz n-ty zdarzyło mi się czytać jakiś fragment (np. opis wyczynów buhaja - klasyk!) albo zdanie przez kilka razy i za każdym razem wybuchać niepohamowanym śmiechem.  

Fabuła jest bardzo intrygująca i trochę straszna. Bywały momenty że włosy stawały mi dęba, a ja z przejęcia wytrzeszczałam oczy, połykając końcówki wyrazów.

Co do zakończenia to spodziewałam się go właśnie takiego. Nie ujmowało to jednak nic a nic książce i nie przeszkadzało mi. Byłam nastawiona przede wszystkim na ogromną dawkę humoru i zagadki kryminalnej. I dostałam to, czego chciałam. Brakowało mi tego humoru i tego stylu pisania :)  
  
Ocena: -5/6 


PS. Zawiodłam się trochę na Kobrze. W "Krokodylu..." jest sporo literówek i błędów "technicznych" - np. pominięta spacja, przecinek zamiast kropki. Na szczęście nie było ich na tyle dużo, by przeszkadzały mi w czytaniu.

1 lutego 2011

Wyniki ze styczniowej ankiety

Wyniki z ostatniej ankiety są następujące: 

 

Książką, która otrzymała najwięcej głosów i co za tym idzie - została książką grudnia - jest "Ostatni szczegół" Harlana Cobena. 

Odwiedzających zapraszam do wzięcia udziału w nowej ankiecie :)