Anna Gavalda "Po prostu razem" (2004) - literatura współczesna zagraniczna, powieść.
Wydawnictwo Świat Książki, 463 s., 2010 r.
"Po prostu razem" opowiada historię czwórki osób: Camille (byłej malarki, obecnej sprzątaczki), Philiberta (oderwanego od rzeczywistości i nieśmiałego miłośnika historii), Francka (agresywnego kucharza) i Paulette (starszej pani, która nie radzi sobie z demencją). Z pozoru są tak różni, jednak łączą ich wspólne cechy: samotność, zagubienie, walka z upiorami przeszłości i melancholia. Każdy z nich dostał niejedno kopnięcie w "cztery litery" przez życie. Z czasem los spotyka ich ze sobą. Razem uczą się na nowo żyć i odnajdują w tym radość i nadzieję. Bo nie trzeba majątku, ekskluzywnych ciuchów czy drogich gadżetów. Czasami wystarczy być po prostu razem...
Powieść zapowiadała się świetnie. Fabuła wciągała od pierwszych zdań. Nie brakuje w niej zwrotów akcji, zabawnych ale też i smutnych momentów. Postacie są tak różne, że każdy czytelnik odnajdzie w nich jakąś cząstkę siebie. To jest dobre.
Jednak w końcu przestało być miło, a zaczęło irytować... Głównym powodem nagłej zmiany nastroju była Camille. Na początku bardzo ją polubiłam. Wydawała się mimo wszystko sympatyczna i normalna. Niestety, z czasem zaczęła wyłazić z niej megalomanka. Tutaj pasowałoby pewnie określenie, ale ze względu na wulgaryzmy daruję je sobie ;-) Ponadto z upływem stron fabuła zaczęła robić się odrobinę za banalna. Nie zawsze jest to złe, ale w tym przypadku szczególnie kuło w oczy.
"Po prostu razem" oceniam raczej średnio. Zapowiadało się (i było, przynajmniej do połowy) fajnie, potem zaczęło się trochę sypać i powieść zaczęła mnie trochę nużyć. Myślę, że kiedyś pewnie jeszcze sięgnę po twórczość Anny Gavalda.
Ocena: -4/6
Cześć
Z przyczyn osobistych zawieszam bloga. Nie wiem kiedy wrócę. O ile kiedykolwiek do tego dojdzie. Na pewno nie zrezygnuję z podczytywania Waszych blogów.
Ten rok był naprawdę fantastyczny. Poznałam dzięki Wam masę różnych pisarzy, sięgnęłam po książki, które wcześniej nie wydawały mi się interesujące...
Ciężko mi było podjąć tę decyzję, ale nie zawsze robi się w życiu tylko to, na co ma się ochotę.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za te 12 miesięcy.
Penny Lane.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Świat Książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Świat Książki. Pokaż wszystkie posty
28 maja 2011
12 stycznia 2011
"Fałszywa pamięć" D. Koontz
Dean Koontz "Fałszywa pamięć" (1999) - powieść sensacyjna, thriller.
Wydawnictwo Świat Książki, 571 stron.
Coraz częściej napotykałam się na nazwisko Koontza na różnych forach i blogach poświęconym książkom, więc postanowiłam sprawdzić, czy jest on tak dobry, jak o nim się pisze.
Na pierwszy ogień poszła "Fałszywa pamięć". Na początku pierwszego rozdziału poznajemy główną bohaterkę, Martine Rhodes, która podczas spaceru ze swoim psem doznaje dziwnego uczucia niepokoju i strachu. W tym samym czasie jej mąż, Dusty, próbuje odciągnąć swojego brata od próby samobójczej, a koleżanka głównej bohaterki walczy ze swoją agorafobią. Z czasem te cztery osoby zaczynają łączyć dziwne zjawiska i przypadki. Jeden z bohaterów wpada w atak paniki i chowa przed sobą wszystkie ostre narzędzia, a inna postać doznaje dziwnego uczucia - gubi się w czasie...
Na początku ciężko było mi przebrnąć przez rozdziały. Niby styl pisania bardzo przystępny a fabuła znośna, ale było w tym coś takiego, że niechętnie brałam do rąk tę książkę. Na szczęście zacisnęłam zęby i zabrałam się za czytanie. Z czasem akcja zaczęła zaskakiwać i nabierać tempa. Byłam zadowolona, że przełamałam się do tej książki, bo naprawdę zaczęła mi się ona podobać i czytanie jej było ogromną przyjemnością. Do czasu... Niestety w pewnym momencie "coś" się zepsuło. Nie jestem pewna, co to dokładnie było. Może Autor nie miał pomysłu na kontynuację? Może zniknęła mu motywacja? W każdym razie z całkiem dobrego thrillera zrobiła się powieść sensacyjna z wątkiem thrillera a nawet science fiction. Od tego momentu zaczęły razić mnie w oczy nieprawdopodobne przypadki i sposób, w jaki główni bohaterowie odgadywali zagadki. Ten drugi element kompletnie rozwalił mnie na łopatki i w pewnym momencie odechciało mi się czytać. Postacie musiały chyba być potomkami Holmesa, Poirota, Marple czy Columba, by wpaść na prawidłowe rozwiązanie zagadki. Bohaterowie nigdy się nie mylili i przypominali bardziej nieustraszonych herosów niż zwykłych zjadaczy chleba.
Poza tym momentami "Fałszywa pamięć" przypominała mi tasiemiec, jakich pełno teraz w telewizji. Dokładanie nowych postaci i wątków, jakby chciało się przedłużyć żywotność książki i zainteresować czytelnika. Przeszkadzało mi też wodolejstwo - gdyby poucinać niepotrzebne opisy, książka mogłaby być krótsza o 150 stron.
Szkoda, że Koontz nie wykorzystał potencjału "Fałszywej pamięci" i zrobił to, co zrobił. Mogło być zdecydowanie lepiej, gdyby nie obdarzał bohaterów super mózgiem, któremu nie straszne żadne zagadki i przeciwności losu.
Teraz poważnie się zastanawiam, czy czytać pozostałe książki Koontza, które wypożyczyłam z biblioteki ("Mąż" i "Ostatnie drzwi przed niebem"). Jestem trochę zmęczona jego pisaniem. Trudno oceniać autora po jednej książce. Jest to niesprawiedliwe i często krzywdzące, dlatego chyba postaram się przebrnąć przez jeszcze jedną jego książkę.
Ocena: +3/6
Etykiety:
3/6,
Dean Koontz,
literatura amerykańska,
literatura sensacyjna,
powieść,
Świat Książki,
thriller
3 stycznia 2011
"Malowany welon" W. Somerset Maugham
Wydawnictwo Świat Książki, 286 stron.
"Lata 20. ubiegłego wieku. Piękna, próżna Kitty bierze ślub z bakteriologiem Walterem Fane'em. Małżonkowie wyjeżdżają do Chin. Kitty, rozczarowana swoim związkiem, wdaje się w romans z Charlesem Townsendem. Walter odkrywa zdradę i podejmuje dramatyczną decyzję - Kitty musi towarzyszyć mu na placówce w chińskiej prowincji, w której panuje epidemia cholery. W tym niezwykłym miejscu kobieta powoli i boleśnie uczy się prawdziwie kochać. Czy uda jej się odkupić winy i zaznać szczęścia?"
Ekranizację tej powieści oglądałam w ubiegłym roku i zachwyciła mnie ona dogłębnie. Wspaniała obsada (główną rolę zagrał mój ulubiony aktor, Edward Norton, który spisał się wyśmienicie; również Naomi Watts mi się spodobała), genialna muzyka i cudowny scenariusz oraz reżyseria. Film mnie porwał i długo byłam nim zauroczona. Kilka tygodni później kupiłam książkę na podstawie której nakręcono film i dopiero przedwczoraj zaczęłam ją czytać. Ekranizacja tak mi zapadła w pamięć, że ta recenzja będzie w pewnym sensie porównaniem tych dwóch dzieł.

Następną rzecz o której napiszę jest postać Kitty. Właściwie to od niej powinnam zacząć, ponieważ jest ona główną bohaterką... I w filmie i w książce Kitty jest głupiutka, egocentryczna i trochę rozpieszczona. Ta filmowa główna bohaterka była jednak zdecydowanie bardziej sympatyczna i ludzka. Książkowa Kitty wbrew pozorom okazała się naprawdę głupia i niczego się nie nauczyła.

Teraz skupię się na Charlesie, za którym nie przepadam. Ten książkowy pan Townsend był bardziej irytujący, próżny i egoistyczny niż ten filmowy. Uważam że wybranie Lieva Schreibera (na zdjęciu obok) na rolę Townsenda było dobrym posunięciem.
Ogólnie wybór aktorów uważam za bardzo udany - zgadzali się oni pod względem charakteru i wyglądu.
A film tak naprawdę dotyczy pewnego epizodu z życia Kitty i wiele wątków usunięto/zmieniono. Ekranizacja mnie zauroczyła. Jest przepiękna i wprost niesamowita! Oglądałam ją kilka razy i zawsze tak samo mnie zachwyca. Bywały momenty że ogromnie było mi żal Kitty i chciało mi się płakać. Był to jeden z nielicznych filmów, który zrobił na mnie aż takie wrażenie.
Natomiast książka wypada dość blado i żałośnie. Mimo że czasami nie można narzekać na brak akcji w porównaniu z filmem lektura ta jest dość mdła i mało interesująca. Postacie wydają się czasem w swym zachowaniu głupie i pozbawione logiki, a zakończenie wygląda tak, jakby Autor nie miał pomysłu na fajne skończenie powieści.
Mam pewną regułę - pierwsze książka, a potem ekranizacja. A jak wiadomo, od każdej reguły jest wyjątek. I w tym przypadku wyjątkiem jest właśnie "Malowany welon". Nie żałuję, że pierwsze oglądałam film. Gdybym pierw przeczytała książkę, pewnie byłabym zawiedziona i rozzłoszczona filmem.
Ciężko mi trochę ocenić tę książkę. Za każdym razem podczas czytania jej w mojej głowie pojawiała się scena, którą widziałam w filmie i nie ułatwiało mi to wydania oceny. Myślę jednak, że moja nota będzie neutralna.
Ocena: -4/6
PS. Myślę że w pewnym ułamku udało mi się spełnić noworoczno-książkowe postanowienie numer 4, czyli "częściej sięgać po klasykę" ;)
Etykiety:
4/6,
klasyka,
literatura angielska,
powieść,
Świat Książki,
William Somerset Maugham
27 października 2010
C. Ahern "P.S. Kocham Cię"
Autor: Cecelia Ahern
Tytuł oryginalny: PS, I love you
Język oryginalny: angielski
Tytuł oryginalny: PS, I love you
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Monika Wiśniewska
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2004
Rok pierwszego wydania polskiego: 2005
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 455
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2004
Rok pierwszego wydania polskiego: 2005
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 455
Ocena: -3/6
Z okładki:
"Życie Holly i Gerry’ego było idealne – szczęśliwe małżeństwo, dom w Dublinie, oddani przyjaciele, wspaniała rodzina. Mieli świat u swych stóp. Tak przynajmniej sądzili. Dlatego gdy Gerry niespodziewanie umiera, życie Holly rozpada się na kawałki. I oto ukazuje się, że jej dowcipny mąż zostawił dziesięć listów, a w nich dziesięć poleceń, które Holly musi wykonać. Z pomocą zwariowanych przyjaciół i kochającej, choć nieco ekscentrycznej rodzinki Holly przekonuje się, że los szykuje dla niej wiele niespodzianek...
[Świat Książki, Warszawa 2005]"
Subskrybuj:
Posty (Atom)