Dean Koontz "Fałszywa pamięć" (1999) - powieść sensacyjna, thriller.
Wydawnictwo Świat Książki, 571 stron.
Coraz częściej napotykałam się na nazwisko Koontza na różnych forach i blogach poświęconym książkom, więc postanowiłam sprawdzić, czy jest on tak dobry, jak o nim się pisze.
Na pierwszy ogień poszła "Fałszywa pamięć". Na początku pierwszego rozdziału poznajemy główną bohaterkę, Martine Rhodes, która podczas spaceru ze swoim psem doznaje dziwnego uczucia niepokoju i strachu. W tym samym czasie jej mąż, Dusty, próbuje odciągnąć swojego brata od próby samobójczej, a koleżanka głównej bohaterki walczy ze swoją agorafobią. Z czasem te cztery osoby zaczynają łączyć dziwne zjawiska i przypadki. Jeden z bohaterów wpada w atak paniki i chowa przed sobą wszystkie ostre narzędzia, a inna postać doznaje dziwnego uczucia - gubi się w czasie...
Na początku ciężko było mi przebrnąć przez rozdziały. Niby styl pisania bardzo przystępny a fabuła znośna, ale było w tym coś takiego, że niechętnie brałam do rąk tę książkę. Na szczęście zacisnęłam zęby i zabrałam się za czytanie. Z czasem akcja zaczęła zaskakiwać i nabierać tempa. Byłam zadowolona, że przełamałam się do tej książki, bo naprawdę zaczęła mi się ona podobać i czytanie jej było ogromną przyjemnością. Do czasu... Niestety w pewnym momencie "coś" się zepsuło. Nie jestem pewna, co to dokładnie było. Może Autor nie miał pomysłu na kontynuację? Może zniknęła mu motywacja? W każdym razie z całkiem dobrego thrillera zrobiła się powieść sensacyjna z wątkiem thrillera a nawet science fiction. Od tego momentu zaczęły razić mnie w oczy nieprawdopodobne przypadki i sposób, w jaki główni bohaterowie odgadywali zagadki. Ten drugi element kompletnie rozwalił mnie na łopatki i w pewnym momencie odechciało mi się czytać. Postacie musiały chyba być potomkami Holmesa, Poirota, Marple czy Columba, by wpaść na prawidłowe rozwiązanie zagadki. Bohaterowie nigdy się nie mylili i przypominali bardziej nieustraszonych herosów niż zwykłych zjadaczy chleba.
Poza tym momentami "Fałszywa pamięć" przypominała mi tasiemiec, jakich pełno teraz w telewizji. Dokładanie nowych postaci i wątków, jakby chciało się przedłużyć żywotność książki i zainteresować czytelnika. Przeszkadzało mi też wodolejstwo - gdyby poucinać niepotrzebne opisy, książka mogłaby być krótsza o 150 stron.
Szkoda, że Koontz nie wykorzystał potencjału "Fałszywej pamięci" i zrobił to, co zrobił. Mogło być zdecydowanie lepiej, gdyby nie obdarzał bohaterów super mózgiem, któremu nie straszne żadne zagadki i przeciwności losu.
Teraz poważnie się zastanawiam, czy czytać pozostałe książki Koontza, które wypożyczyłam z biblioteki ("Mąż" i "Ostatnie drzwi przed niebem"). Jestem trochę zmęczona jego pisaniem. Trudno oceniać autora po jednej książce. Jest to niesprawiedliwe i często krzywdzące, dlatego chyba postaram się przebrnąć przez jeszcze jedną jego książkę.
Ocena: +3/6
4 komentarze:
często widzę go w bibliotece, ale nie mogę się przekonać by go wypożyczyć :)
Koontza czytałam tylko "Przepowiednię" i pamiętam, że mi się podobała. Jednak teraz wolę Kinga :)
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Koontza a na dodatek twój opis nie zachęca do sięgnięcia po jego twórczość. Czekam ewentualnie na recenzję innej jego książki. Może będzie lepsza ;)?
@ Dosiak: Och, ja też! Zdecydowanie! Póki co Koontz Kingowi do pięt nie dorasta.
@ Katarzyna: Widzę, że robię za królika doświadczalnego ;D A tak poważnie to znajoma mi mówiła że jego wcześniejsze książki są o niebo lepsze.
Prześlij komentarz