Autor: Erle Stanley Gardner
Tytuł oryginalny: The Case of the Dangerous Dowager
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Barbara Cendrowska
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 1937
Rok pierwszego wydania polskiego: 2008
Wydawnictwo: Wydawnictwo dolnośląskie
Stron: 194
Ocena: 3/6
Z okładki:
"Zamożna wdowa Matilda Berenson angażuje Perry’ego Masona, by odzyskał weksle, które jej siostrzenica, Sylvia, namiętna hazardzistka, wystawiła na pokrycie długów. Weksle są w posiadaniu dwóch właścicieli pływającego kasyna.
Na statku, w gabinecie jednego z właścicieli, Mason znajduje jego zwłoki, przed gabinetem zaś spotyka Sylvię, twierdzącą, że o niczym nie wie.
[Wydawnictwo Dolnośląskie, 2008]"
Na statku, w gabinecie jednego z właścicieli, Mason znajduje jego zwłoki, przed gabinetem zaś spotyka Sylvię, twierdzącą, że o niczym nie wie.
[Wydawnictwo Dolnośląskie, 2008]"
Książka ta jest moim pierwszym zetknięciem z panem Gardnerem.
Kryminał ogólnie należy do moich najbardziej ulubionych gatunków, jednak tą książką nieco się zawiodłam. Lubię, gdy w powieści kryminalnej coś się dzieje (np. jak u Christie), sprawa przez cały czas się toczy... Natomiast "Sprawa niebezpiecznej wdówki" mnie nieco rozczarowała. Jakieś weksle, hazard, sprawy prawne, jakieś podpisy, pieniądze, długi... Niezbyt mnie to zainteresowało. Na dodatek trochę zagmatwana fabuła. Przy nieuważnym czytaniu można się zgubić.
Zakończenie nie zaskoczyło mnie
Jak dla mnie największym plusem tej książki jest postać Matildy Benson. Niezwykle zabawna kobieta. Bardzo przypominała mi panią Czubaszek lub panią Chmielewską.
A największym minusem jest postać Masona. A właściwie typ bohaterów literackich, jaki on prezentuje. Wszyscy go wielbią, inni rozwiązują za niego zagadki, on zbiera za ich pracę laury a potem wszyscy (głównie kobiety) płaszczą się przed nim.
Rozbawiło mnie pewne zdanie (właściwie nie zdanie mnie rozśmieszyło, tylko moje wyobrażenie, jak ta scena mogłaby wyglądać): " [Mason] zaczął na chybił trafił wrzucać rzeczy do walizki. Matilda Benson wyjęła je, starannie poskładała i sprawnie zapakowała walizkę." Taki niezamierzony komizm ;-)
Ani mnie to nie grzeje, ani nie ziębi.
Ogółem: 3/6
Zamierzam jeszcze przeczytać "Sprawę mądrych małp". Zapowiada się bardzo interesująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz