Autor: Dan Brown
Tytuł oryginalny: Digital Fortress
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Piotr Amsterdamski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: sensacja
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 1998
Rok pierwszego wydania polskiego: 2004
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 445
Ocena: 1/6Z okładki:
"Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) konstruuje superkomputer pozwalający złamać każdy szyfr metodą „brutalnego ataku”. Dzięki niemu amerykański wywiad może czytać komunikaty przesyłane przez terrorystów i szpiegów oraz udaremniać ich zamiary. Działalność agencji stara się pokrzyżować genialny japoński kryptolog Ensei Tankado, twórca niedającego się złamać algorytmu nazwanego Cyfrową Twierdzą. Grożąc przekazaniem Twierdzy do publicznego użytku, stawia niemożliwe do spełnienia żądania.
Susan Fletcher, piękna matematyczka, pracująca dla NSA, prowadzi dramatyczny wyścig z czasem, by ocalić agencję, zdemaskować zdrajcę w jej szeregach i odkryć szczegóły planu, którego celem jest zniszczenie banku danych wywiadowczych USA. Stawką jest jej życie... i życie mężczyzny, którego kocha.
[Albatros, 2004]"
Zacznę od tego, że "Cyfrowa Twierdza" jest drugą książką Dana Browna, którą miałam okazję czytać. Wcześniej był "Kod Leonarda da Vinci", który naprawdę mi się podobał. Był zaskakujący i trzymał w napięciu. Ale "Cyfrowa Twierdza" to jest koszmar! Nie rozumiem, jak coś takiego można było dać do druku?
Główną bohaterką książki jest nieziemsko piękna, super inteligentna, bardzo bogata Susan Fletcher, za którą wszyscy latają z wywieszonym jęzorem. Musi złamać pewien szyfr i uratować swojego nieziemsko przystojnego, super inteligentnego i niestety nie bogatego narzeczonego - Davida. Do tej ekipy dochodzi jeszcze Trevor - podstarzały, ale genialny i wspaniały szef całej brygady.
Susan jest główną postacią książki, ale ona tak właściwie nic nie zrobiła. Jej zajęciem było w kółko: rozpaczanie, myślenie o Davidzie i stukanie w klawiaturę komputera.
Po przeczytaniu dwóch książek Browna śmiem twierdzić, że autor pisze strasznie schematycznie. Zauważyłam też, że bohaterowie z "Cyfrowej Twierdzy" mają swoich odpowiedników w "Kodzie Leonarda da Vinic". Np. Susan to Sophie, a David to Robert. Są do siebie strasznie podobni. To wygląda tak, jakby Brown miał gotowe charaktery i tylko zmieniał im imiona, zawód i czasem wygląd.
Ta książka jest tak denna i naiwna, że szok. I jest niestety bardzo przewidywalna i niezwykle irytująca.
Chyba jedynym plusem tej książki jest to, że czyta się ją naprawdę szybko.
Zanim zaczęłam czytać "Cyfrową Twierdzę" w planach miałam przeczytanie "Anioły i demony". Ale po lekturze "Twierdzy" wątpię, by zabrała się za tą książkę w najbliższej przyszłości.
Ogółem: 1/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz